niedziela, 9 stycznia 2011

Szacunek, a co to k.... jest?

Autorem artykułu jest Peter Lomax


Szacunek. czy jego brak może doprowadzić do zabijania innych? W Polsce jak się okazuje tak. Ilu Ryszardów C. krąży po Polsce, tylko dlatego, że wszyscy politycy nie wiedzą co to "szacunek". Szacunek to nie powiedzenie Dzień dobry czy wyciągnięcie ręki na powitanie. To coś znacznie większego i głębszego.

Zacznę artykuł nieco przewrotnie. Październik Anno Domini 2010. Jest to szczególny miesiąc, gdyż zawiera w sobie pięć piątków, pięć sobót i pięć niedziel. W Polsce uznawany, jako miesiąc oszczędzania.
Jak zwykle, co roku, także w tym miesiącu odwiedzam Polskę. Raczej trudno zaliczyć ten miesiąc do oszczędzania. Odszedł człowiek zamordowany w brutalny sposób, inny ciężko ranny. W mediach dyskusja. Kto winien, dlaczego i co będzie jutro?
Przyjrzyjmy się owej dyskusji. Głównymi udziałowcami są najwyżsi przedstawiciele władz państwowych oraz politycy. Zaglądamy z ciekawości na różne fora a tam praktycznie cisza. Czy można to rozumieć, że tak naprawdę nikogo z społeczeństwa to nie interesuje? No może małą część.
Stawiamy hipotezę, że jak nie jutro to w najbliższej przyszłości też ktoś zginie, lecz tym razem ofiar będzie znacznie więcej.
Dlaczego?
Posłuchajcie sami...
Temat jest bardzo złożony. Zatrzymajmy się tylko na dwóch zagadnieniach. Szacunku oraz na martwicy społeczeństwa polskiego. Słowa przykre, lecz to one oddają sedno sprawy.

Szacunek.

W naszym mniemaniu, słowo "szacunek" to dla wielu jakaś makabryczna abstrakcja, literacka fikcja, totalna bzdura. Spotykamy ją w Polsce na niemalże każdym kroku.
Dla nas owo słowo zaczyna się od pewnej definicji:, „Jeśli żądasz szacunku od innych, najpierw sam okaż szacunek". I to nie dotyczy tylko słów, lecz czynów. Głównie swoim określonym działaniem i słowem wskazujemy drugiej stronie czy ją szanujemy czy nie. Zwykła forma słowna nie wystarczy.

A jak w Polsce wygląda owo "szanowanie"?

Pamiętamy z lat młodości pewien żart. Były to czasy, gdy zaczęto w szkołach średnich tytułować nauczycieli "profesor". Odpowiedzią uczniów na tak stawiane wymagania KEN był makabryczny żart.
Otóż chodnikiem idzie spokojnie ów nowo mianowany "profesor". Drugą stroną ulicy maszeruje grupka uczniów szkoły średniej. Kiedy już się mijają, uczniowie kiwają głowami, coś mamrocząc pod nosem z uśmiechem. Mile zaskoczony "Pan Profesor", uchylając elegancko kapelusza z uśmiechem odpowiada "Dzień dobry". Wszystko wygląda elegancko, poza jednym. Uczniowie kiwając głowami cicho szepczą, aby "profesor" nie usłyszał - "spier.....". Obie strony idą dalej bardzo zadowolone z siebie.

I tak wygląda obecnie "szacunek" w współczesnej Polsce. Każdy kiwa głowa, uśmiecha się i... coś w ciszy, poza plecami pod nosem mamrocze. Niewiele się zmieniło. A to już ponad trzydzieści lat. Tak zacofani są niektórzy.

Generalnie w Polsce część najważniejszych polityków, urzędników, w tym także niższego szczebla czy też samorządowców ma absolutnie "zielone pojęcie" o tym, czym jest "szacunek". Oni po prostu nie wiedzą, co to jest i z "czym to się je".

Czy można mieć szacunek do Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego za to, że w aferze tzw. Bumaru stanął po stronie ludzi zajmujących się w sposób nielegalny handlem bronią? W dniu 13 października 2009 roku stwierdził - Jeśli byśmy chcieli, żeby nasze firmy zbrojeniowe robiły interesy wyłącznie ze świętymi Franciszkami, to byśmy skazali ten przemysł na kompletną indolencję - oświadczył.
Czy Pan Komorowski widział jak są mordowani niewinni ludzie w świecie? Skąd mają broń ich wrogowie?
Zresztą Prezydent obecny u nas nie znajduje poszanowania także za inne zachowania świadczące o braku szacunku dla innych.
Jego już zadziwiające słynne zdanie - Zróbmy eksperyment. Ja mogę przeprosić..... Powoduje opadanie rąk i zmusza do refleksji - Kim Pan jest, Panie Komorowski? Eksperymentować to może Pan w domowych pieleszach, kuchni. Jak można robić doświadczenia na blisko 40 milionowym narodzie? To pomieszanie z poplątaniem. Nie tędy droga, gdyż ta znów pokazuje brak znajomości słowa "szacunek". Nie wiem jak inni, lecz my odebraliśmy owe zdanie, jako mało poważne i kpinę z Polaków. Nie dziwi, więc reakcja innych na te słowa.
Także inni obecni na scenie politycznej wykazują poważne braki tej materii. Słynne "spieprzaj dziadu" ( Lech Kaczyński rok 2002), czy "kabotyn" ( Marszałek Sejmu Stefan Niesiołowski) i tak dalej, dalej.

Media są pełne wulgarnych, chamskich, aroganckich czy prowokujących wypowiedzi i opinii, co ważniejszych polityków w Polsce, które świadczą wybitnie o nieznajomości znaczenia słowa "szacunek".

Według ich mniemania słowo "szacunek" to uległość, niemalże niewolnictwo innych wobec ich poglądów i czynów.

Na takie swoiste dictum rządzących i polityków, wielu członków społeczeństwa zaczyna powoli sięgać po nóż, pistolet a jutro zapewne ktoś sięgnie po zapalnik z trotylem.

Ilu krąży po Polsce jeszcze Ryszardów C.? Ludzi, którzy któregoś dnia podejmą być może jeszcze bardziej drastyczne kroki. Zapewniamy, że są tacy i żadne BOR czy totalna inwigilacja społeczeństwa nic tu nie pomoże.
Jak po tym zamachu zachowują się politycy? Czy czegoś się nauczyli?
Niczego. Mówiąc krótko - okopali się. Jeden na drugiego zwala winę. Jakieś między sobą rokowania, mało poważne i sensowne „dziwne” rozmowy. Ochrona BOR. Cenzura w mediach. Istne czyste szaleństwo. Zaślepienie? Niewiedza?

Czy nikt nie zauważył, że zbrodnie tą popełnił zwykły obywatel?
Patrzymy zdumieni na nich i oczom nie wierzymy - wszyscy politycy i dziennikarze sądzą, że strzelał to polityk z drugiej partii lub nieznanej im jeszcze!
Strzały w Łodzi to sygnał, że politycy, urzędnicy nie wiedzą, co to "szacunek" dla społeczeństwa. Nie mają elementarnej wiedzy o nas, Polakach.
Nie chcą wiedzieć jak żyje polskie społeczeństwo. Widzą je przez pryzmat sondaży, bankierów, niby ekonomistów, "kolesi" - niejakich Ryśków, Zbyszków, jakiś lokalnych aktorów, niespełnionych artystycznie reżyserów, kumpli z sfery dziennikarskiej, jakiś finansistów piątej kategorii, którzy w prawdziwym świecie finansjery absolutnie nie istnieją. Siłę nabywczą społeczeństwa oceniają np. po ilości sprzedanych chińskich bubli czy ilości samochodów na drogach a nie po nowoczesności nielicznych już polskich przedsiębiorstw.
Patrzą na nas jak na „wyborcze mięso”, które jest potrzebne tylko w dwóch celach. Wybory i podatki. I tak też skonstruowali sobie prawo. ( patrz Obywatel Polski to idiota?) czy podporządkowali media.

Reasumując ten wątek można śmiało stwierdzić, polskich polityków absolutnie nie interesuje polskie społeczeństwo. Dlaczego? Bo nie znają Polski, nas i nasze potrzeby. Wielu z nich myśli, że jak w TVP pokażą seriale, pozwolą kupić telewizyjny bubel, pojeździć jakimś złomem z zachodu to już naród jest szczęśliwy.
Czym to się skończyło? Ryszard C. to dopiero początek. Po prostu polscy politycy to już nawet nie afrykańska liga. Oni nie wiedzą, co to polityka. Dla wielu z nich to sposób na „pierwsze strony” mediów, powiększenie swojego majątku, nowe układy czy nowe rzesze uwielbiających ich „społecznych niewolników uwielbienia”.
A to wszystko przez jedno - absolutny brak szacunku dla innych. Wykazaliśmy już, że oni nie wiedzą, co to jest.
Spójrzmy jednak na drugą stronę. Martwe społeczeństwo Polski. Na liczne rzesze „zombie polityczne”.
Już słyszymy pomrukiwania i odruchy niechęci.

Czy tak nas, Polaków, jako społeczeństwo spostrzegają inni? Tak, to przykra prawda.

Sądzimy, że poniższe dane pokażą także drogę jak uniknąć niejednej śmierci czy potężnych eksplozji.

Niedawno jeden z polityków, pochodzący z ugrupowania „Mordo ty moja”, znany z alkoholowych wykładów czy wycieczek powiedział, że „społeczeństwo obywatelskie w Polsce stało się faktem”. Sądzimy, że nadal nie ochłonął.
W Polsce nie ma społeczeństwa obywatelskiego ( cywilnego). Jest owszem dziennikarstwo obywatelskie i to bardzo ciekawe.

Spróbujmy porównać siłę dwóch społeczeństw - amerykańskiego a polskiego.

Biały Dom otrzymuje, co roku od swoich obywateli od 6 d0 7 milionów różnych pism, wniosków, petycji czy skarg.
A ile otrzymuje Kancelaria premiera w Polsce?
Poniżej dane otrzymane z Kancelarii Premiera za lata 2000 - 2009 i pierwsze półrocze 2010 roku.
Rok Wielkość wpływu
2000 17 172
2001 15 230
2002 24 687
2003 13 462
2004 9 926
2005 8 769
2006 17 589
2007 18 084
2008 25 892
2009 18 475
2010* do końca czerwca 9 291
Razem 178 577


Widzicie różnice? Przez dziesięć lat Polacy swoją aktywnością społeczną nawet w nie dorównali okresowi nieco półtora miesiąca!
Te dane są porażające.

Wyraźnie widać jak my Polacy jesteśmy zacofani. To właśnie aktywność obywateli buduje siłę każdego narodu. To ona decyduje o rozwoju kraju, o majętności każdego z nas.

Każdy z Polaków ( politycy także) muszą się zatrzymać, usiąść przy kawie czy herbacie i spróbować odpowiedzieć sobie na dwa pytania:
- Czy wiem, co oznacza słowo „szacunek”?
- Czy warto być czteroletnim martwym mieszkańcem Polski i raz na jakiś czas leniwie podnieść rękę w jednym tylko celu - wybrać ładną buzię z ustami pełną frazesów, w dodatku bez szacunku dla siebie?
Jeśli na oba pytania nie mamy ochoty odpowiadać czy nas to nie interesuje, idźmy na grilla, walnijmy sobie piwko i jutro trzymając chińskie portki sprowadzone przez firmę prowadzoną po cichu przez jakiegoś polityka, idźmy do roboty za średnią około gdzieś 800 dolarów.
I wcale się nie przejmujmy, że jutro ktoś kogoś zastrzeli lub zaszlachtuję jak prosię. A, i nie liczcie, że jak wam się noga powinie, to ktoś wam pomoże….

--- Artykuł pochodzi z serwisu
www.Artelis.pl

Szacunek, a co to k.... jest?

Autorem artykułu jest Peter Lomax


Szacunek. czy jego brak może doprowadzić do zabijania innych? W Polsce jak się okazuje tak. Ilu Ryszardów C. krąży po Polsce, tylko dlatego, że wszyscy politycy nie wiedzą co to "szacunek". Szacunek to nie powiedzenie Dzień dobry czy wyciągnięcie ręki na powitanie. To coś znacznie większego i głębszego.

Zacznę artykuł nieco przewrotnie. Październik Anno Domini 2010. Jest to szczególny miesiąc, gdyż zawiera w sobie pięć piątków, pięć sobót i pięć niedziel. W Polsce uznawany, jako miesiąc oszczędzania.
Jak zwykle, co roku, także w tym miesiącu odwiedzam Polskę. Raczej trudno zaliczyć ten miesiąc do oszczędzania. Odszedł człowiek zamordowany w brutalny sposób, inny ciężko ranny. W mediach dyskusja. Kto winien, dlaczego i co będzie jutro?
Przyjrzyjmy się owej dyskusji. Głównymi udziałowcami są najwyżsi przedstawiciele władz państwowych oraz politycy. Zaglądamy z ciekawości na różne fora a tam praktycznie cisza. Czy można to rozumieć, że tak naprawdę nikogo z społeczeństwa to nie interesuje? No może małą część.
Stawiamy hipotezę, że jak nie jutro to w najbliższej przyszłości też ktoś zginie, lecz tym razem ofiar będzie znacznie więcej.
Dlaczego?
Posłuchajcie sami...
Temat jest bardzo złożony. Zatrzymajmy się tylko na dwóch zagadnieniach. Szacunku oraz na martwicy społeczeństwa polskiego. Słowa przykre, lecz to one oddają sedno sprawy.

Szacunek.

W naszym mniemaniu, słowo "szacunek" to dla wielu jakaś makabryczna abstrakcja, literacka fikcja, totalna bzdura. Spotykamy ją w Polsce na niemalże każdym kroku.
Dla nas owo słowo zaczyna się od pewnej definicji:, „Jeśli żądasz szacunku od innych, najpierw sam okaż szacunek". I to nie dotyczy tylko słów, lecz czynów. Głównie swoim określonym działaniem i słowem wskazujemy drugiej stronie czy ją szanujemy czy nie. Zwykła forma słowna nie wystarczy.

A jak w Polsce wygląda owo "szanowanie"?

Pamiętamy z lat młodości pewien żart. Były to czasy, gdy zaczęto w szkołach średnich tytułować nauczycieli "profesor". Odpowiedzią uczniów na tak stawiane wymagania KEN był makabryczny żart.
Otóż chodnikiem idzie spokojnie ów nowo mianowany "profesor". Drugą stroną ulicy maszeruje grupka uczniów szkoły średniej. Kiedy już się mijają, uczniowie kiwają głowami, coś mamrocząc pod nosem z uśmiechem. Mile zaskoczony "Pan Profesor", uchylając elegancko kapelusza z uśmiechem odpowiada "Dzień dobry". Wszystko wygląda elegancko, poza jednym. Uczniowie kiwając głowami cicho szepczą, aby "profesor" nie usłyszał - "spier.....". Obie strony idą dalej bardzo zadowolone z siebie.

I tak wygląda obecnie "szacunek" w współczesnej Polsce. Każdy kiwa głowa, uśmiecha się i... coś w ciszy, poza plecami pod nosem mamrocze. Niewiele się zmieniło. A to już ponad trzydzieści lat. Tak zacofani są niektórzy.

Generalnie w Polsce część najważniejszych polityków, urzędników, w tym także niższego szczebla czy też samorządowców ma absolutnie "zielone pojęcie" o tym, czym jest "szacunek". Oni po prostu nie wiedzą, co to jest i z "czym to się je".

Czy można mieć szacunek do Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego za to, że w aferze tzw. Bumaru stanął po stronie ludzi zajmujących się w sposób nielegalny handlem bronią? W dniu 13 października 2009 roku stwierdził - Jeśli byśmy chcieli, żeby nasze firmy zbrojeniowe robiły interesy wyłącznie ze świętymi Franciszkami, to byśmy skazali ten przemysł na kompletną indolencję - oświadczył.
Czy Pan Komorowski widział jak są mordowani niewinni ludzie w świecie? Skąd mają broń ich wrogowie?
Zresztą Prezydent obecny u nas nie znajduje poszanowania także za inne zachowania świadczące o braku szacunku dla innych.
Jego już zadziwiające słynne zdanie - Zróbmy eksperyment. Ja mogę przeprosić..... Powoduje opadanie rąk i zmusza do refleksji - Kim Pan jest, Panie Komorowski? Eksperymentować to może Pan w domowych pieleszach, kuchni. Jak można robić doświadczenia na blisko 40 milionowym narodzie? To pomieszanie z poplątaniem. Nie tędy droga, gdyż ta znów pokazuje brak znajomości słowa "szacunek". Nie wiem jak inni, lecz my odebraliśmy owe zdanie, jako mało poważne i kpinę z Polaków. Nie dziwi, więc reakcja innych na te słowa.
Także inni obecni na scenie politycznej wykazują poważne braki tej materii. Słynne "spieprzaj dziadu" ( Lech Kaczyński rok 2002), czy "kabotyn" ( Marszałek Sejmu Stefan Niesiołowski) i tak dalej, dalej.

Media są pełne wulgarnych, chamskich, aroganckich czy prowokujących wypowiedzi i opinii, co ważniejszych polityków w Polsce, które świadczą wybitnie o nieznajomości znaczenia słowa "szacunek".

Według ich mniemania słowo "szacunek" to uległość, niemalże niewolnictwo innych wobec ich poglądów i czynów.

Na takie swoiste dictum rządzących i polityków, wielu członków społeczeństwa zaczyna powoli sięgać po nóż, pistolet a jutro zapewne ktoś sięgnie po zapalnik z trotylem.

Ilu krąży po Polsce jeszcze Ryszardów C.? Ludzi, którzy któregoś dnia podejmą być może jeszcze bardziej drastyczne kroki. Zapewniamy, że są tacy i żadne BOR czy totalna inwigilacja społeczeństwa nic tu nie pomoże.
Jak po tym zamachu zachowują się politycy? Czy czegoś się nauczyli?
Niczego. Mówiąc krótko - okopali się. Jeden na drugiego zwala winę. Jakieś między sobą rokowania, mało poważne i sensowne „dziwne” rozmowy. Ochrona BOR. Cenzura w mediach. Istne czyste szaleństwo. Zaślepienie? Niewiedza?

Czy nikt nie zauważył, że zbrodnie tą popełnił zwykły obywatel?
Patrzymy zdumieni na nich i oczom nie wierzymy - wszyscy politycy i dziennikarze sądzą, że strzelał to polityk z drugiej partii lub nieznanej im jeszcze!
Strzały w Łodzi to sygnał, że politycy, urzędnicy nie wiedzą, co to "szacunek" dla społeczeństwa. Nie mają elementarnej wiedzy o nas, Polakach.
Nie chcą wiedzieć jak żyje polskie społeczeństwo. Widzą je przez pryzmat sondaży, bankierów, niby ekonomistów, "kolesi" - niejakich Ryśków, Zbyszków, jakiś lokalnych aktorów, niespełnionych artystycznie reżyserów, kumpli z sfery dziennikarskiej, jakiś finansistów piątej kategorii, którzy w prawdziwym świecie finansjery absolutnie nie istnieją. Siłę nabywczą społeczeństwa oceniają np. po ilości sprzedanych chińskich bubli czy ilości samochodów na drogach a nie po nowoczesności nielicznych już polskich przedsiębiorstw.
Patrzą na nas jak na „wyborcze mięso”, które jest potrzebne tylko w dwóch celach. Wybory i podatki. I tak też skonstruowali sobie prawo. ( patrz Obywatel Polski to idiota?) czy podporządkowali media.

Reasumując ten wątek można śmiało stwierdzić, polskich polityków absolutnie nie interesuje polskie społeczeństwo. Dlaczego? Bo nie znają Polski, nas i nasze potrzeby. Wielu z nich myśli, że jak w TVP pokażą seriale, pozwolą kupić telewizyjny bubel, pojeździć jakimś złomem z zachodu to już naród jest szczęśliwy.
Czym to się skończyło? Ryszard C. to dopiero początek. Po prostu polscy politycy to już nawet nie afrykańska liga. Oni nie wiedzą, co to polityka. Dla wielu z nich to sposób na „pierwsze strony” mediów, powiększenie swojego majątku, nowe układy czy nowe rzesze uwielbiających ich „społecznych niewolników uwielbienia”.
A to wszystko przez jedno - absolutny brak szacunku dla innych. Wykazaliśmy już, że oni nie wiedzą, co to jest.
Spójrzmy jednak na drugą stronę. Martwe społeczeństwo Polski. Na liczne rzesze „zombie polityczne”.
Już słyszymy pomrukiwania i odruchy niechęci.

Czy tak nas, Polaków, jako społeczeństwo spostrzegają inni? Tak, to przykra prawda.

Sądzimy, że poniższe dane pokażą także drogę jak uniknąć niejednej śmierci czy potężnych eksplozji.

Niedawno jeden z polityków, pochodzący z ugrupowania „Mordo ty moja”, znany z alkoholowych wykładów czy wycieczek powiedział, że „społeczeństwo obywatelskie w Polsce stało się faktem”. Sądzimy, że nadal nie ochłonął.
W Polsce nie ma społeczeństwa obywatelskiego ( cywilnego). Jest owszem dziennikarstwo obywatelskie i to bardzo ciekawe.

Spróbujmy porównać siłę dwóch społeczeństw - amerykańskiego a polskiego.

Biały Dom otrzymuje, co roku od swoich obywateli od 6 d0 7 milionów różnych pism, wniosków, petycji czy skarg.
A ile otrzymuje Kancelaria premiera w Polsce?
Poniżej dane otrzymane z Kancelarii Premiera za lata 2000 - 2009 i pierwsze półrocze 2010 roku.
Rok Wielkość wpływu
2000 17 172
2001 15 230
2002 24 687
2003 13 462
2004 9 926
2005 8 769
2006 17 589
2007 18 084
2008 25 892
2009 18 475
2010* do końca czerwca 9 291
Razem 178 577


Widzicie różnice? Przez dziesięć lat Polacy swoją aktywnością społeczną nawet w nie dorównali okresowi nieco półtora miesiąca!
Te dane są porażające.

Wyraźnie widać jak my Polacy jesteśmy zacofani. To właśnie aktywność obywateli buduje siłę każdego narodu. To ona decyduje o rozwoju kraju, o majętności każdego z nas.

Każdy z Polaków ( politycy także) muszą się zatrzymać, usiąść przy kawie czy herbacie i spróbować odpowiedzieć sobie na dwa pytania:
- Czy wiem, co oznacza słowo „szacunek”?
- Czy warto być czteroletnim martwym mieszkańcem Polski i raz na jakiś czas leniwie podnieść rękę w jednym tylko celu - wybrać ładną buzię z ustami pełną frazesów, w dodatku bez szacunku dla siebie?
Jeśli na oba pytania nie mamy ochoty odpowiadać czy nas to nie interesuje, idźmy na grilla, walnijmy sobie piwko i jutro trzymając chińskie portki sprowadzone przez firmę prowadzoną po cichu przez jakiegoś polityka, idźmy do roboty za średnią około gdzieś 800 dolarów.
I wcale się nie przejmujmy, że jutro ktoś kogoś zastrzeli lub zaszlachtuję jak prosię. A, i nie liczcie, że jak wam się noga powinie, to ktoś wam pomoże….
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

 

Gdy Mikołaj się pomylił

Autorem artykułu jest 5tka_PR -


Gdy świąteczne emocje już opadną i znajdziemy chwilę, by wreszcie ze spokojem spojrzeć pod choinkę nie zawsze odnajdziemy tam wyłącznie wymarzone podarunki.
Za mała koszula, porażające kolorem skarpetki, drażniące nos perfumy, mało interesująca książka – co zrobić z prezentem, który sprawia więcej kłopotów niż radości?
Rozwiązanie nr 1
Niechciany prezent zawsze możemy spróbować wymienić. To chyba najbardziej oczywisty ze sposobów zaradzenia problemowi upominku, który nie przypadł nam do gustu. Większość sprzedawców daje nam taką możliwość. Czas i forma wymiany jest natomiast uzależniona od dobrej woli sprzedającego. Różne sieci handlowe ustalają różne terminy, w których można to robić. Kłopotem pozostaje jednak poinformowanie naszego obdarowującego o chęci wymiany prezentu i poproszenie go o rachunek oraz adres sklepu, w którym kupił prezent. Niestety, podstawą zwrotu lub wymiany zawsze jest paragon.
Rozwiązanie nr2
Dużo łatwiej wymienić produkt zakupiony w Internecie. Mało kto wie, że prawo daje nam możliwość swobodnego zwrotu lub wymiany towaru zakupionego poza lokalem przedsiębiorstwa, czyli od akwizytora lub online. Zwrotu powinniśmy dokonywać w ciągu 10 dni od zakupu. Przed ich upływem należy poinformować sprzedawcę pisemnie o chęci rezygnacji z zawartej umowy kupna-sprzedaży. Co istotne, takiemu zwrotowi nie podlegają towary zakupione w drodze licytacji.
Rozwiązanie nr3
Gdy zawiodą powyższe rozwiązania, zawsze możemy sprzedać lub oddać prezent. Niezastąpione w tej kwestii są aukcje internetowe. – Pierwsze tygodnie Nowego Roku to wysyp niechcianych prezentów na portalach aukcyjnych. Widać to także w ruchu przesyłek kurierskich, który właśnie teraz, mimo zakończonych świąt, jest niewiele mniejszy niż grudniu. – Mówi Grzegorz Mazik-Wietrzyński, ekspert z serwisu brokera kurierskiego 4Logis.pl. Nadając paczkę ze sprzedanym prezentem, warto skorzystać z usług jednego z wirtualnych kurierów, którzy oferują niskie ceny i w przeciwieństwie do poczty dają pewność doręczenia przesyłki. Wybór taniego i rzetelnego kuriera sprawi także, że nasza oferta aukcyjna będzie bardziej atrakcyjna.
Jeżeli nie jesteśmy zwolennikami aukcji, pozostaje nam zajrzeć na portale wymiany nietrafionych prezentów, które co roku są uruchamiane po świętach. Można je bez problemu wyszukać za pomocą w internetowej wyszukiwarki.
Rozwiązanie nr4
To, że świąteczny prezent nie przypadł nam do gustu nie znaczy, że nie przyda się innym. Bluzka w niepasującym do twarzy odcieniu lub za ciasny sweterek, można przekazać charytatywnie osobom, które potrzebują nowej odzieży bardziej niż my. Takie osoby znajdziemy za pośrednictwem fundacji pomagających potrzebującym.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 8 stycznia 2011

DZIWNE NASZE ZYCIE

Dziwny jest nasz świat -nie tak dawno przeczytałem artykuł o zwykłej dziewczynie 14-letniej ,która z niewyjaśnionych przyczyn przestała chodzić lekarze nie potrafili nic zrobić ani wyjaśnić dlaczego.
 Mając  14 lat nie wiem jakbym się zachował nawet tego sobie nie wyobrażam  ale Ona nie- zaczęła walkę
stwierdzając jeśli coś ci się nie podoba,zmień to a jeżeli nie możesz to zmień swoje nastawienie i nie narzekaj
i tak to sobie powtarzała przez wiele lat.W tym nieszczęściu znalazła pasje  kolarstwo ręczne  mówiąc krótko osiągnęła wielkie wyniki była mistrzynią Europy Świata i Paraolimpiady. W tym okresie żeby ta historia miała
smaczek miała dwa wypadki  po pierwszym  uszkodzone kręgi szyjne  /wiele miesięcy żmudnej rehabilitacji
po drugim uszkodzenie rdzenia kręgowego  ale ONA tym się nie załamała  walczyła dalej bo jak stwierdziła
/Co cię nie zabije to cię wzmocni/ i tej tezy się trzymała. I nagle przyszedł jeden dzień w którym miała następny wypadek  po którym zaświtała nadzieja,ze może odzyskać władzę w nogach  i tak się stało. W wieku  26lat
zaczęła chodzić  cud  szczęście w nieszczęściu   nie wiem  ale niesamowita historia. I na koniec taka moja konkluzja  jak większość  ludzi na tym świecie  rodzimy się dorastamy  uczymy  zakładamy rodziny  potem
 żyjemy  długo szczęśliwie lub nie i umieramy bo tak skonstruowany jest ten świat.A przecież ta dziewczyna
w wieku 26 lat  przeszła ciężką drogę  dwa razy z nieba do piekła tak tak  bo kiedy będąc niepełnosprawną
 miała marzenie zdobyć złoty medal olimpijski w LONDYNIE  W 2012 R. i to jej się nie spełni  bo jest
 już sprawna ale ma następne marzenie  chce pobiec  maraton  i to jest piękne.
Dlatego życzę wszystkim zdrowia  bez takich przygód  bo wielu z nas nigdy nie doświadczy takiego życia.
                                                                                                       
                                                                                                                                       TOMMI